Ano, prawda.
Mam taki problem egzystencjalny, że lubię oglądać filmy, ale nie lubię chodzić do kina. Pomijam już fakt, że kino w moim małym miasteczku nie ma zniżek dla studentów. Pomijam także, że wiele filmów, które chciałbym obejrzeć, nie są tam wyświetlane w ogóle ("Pogrzebany", "Drive", "Gran Torino"), a inne są wyświetlane tylko w tzw. DKF -ie ("Biała Wstążka", "Essential Killing"), którego lubię nazywać "spędem hipsterów". Pomijam również, że na tzw. "dużej sali" nie byłem już od około roku, ponieważ tam teraz grają tylko filmy 3D. Pomijam w końcu to, że na małej sali słychać przez cały czas pieprzony projektor, a prawy tylny głośnik niemiłosiernie pierdzi. Ale najbardziej boli mnie, że nieważne jaki typ filmu bym nie wybrał, zawsze muszę przeboleć dzielenie sali z jakimiś burakami.
Przykłady? Cóż, byłem dzisiaj na seansie "Wstydu". Kupiłem popcorn oraz colę, idę na salę. Patrzę: sala prawie pusta, z tyłu siedzi tylko młoda para. Przyszła po to, by obejrzeć najprawdopodobniej 1,5 h wyuzdanego seksu. Normalka. Usiadłem w najlepszym miejscu, na środku sali, na wprost ekranu. Popcorn oraz colę położyłem na podłodze. Podczas ściągania mojej kurtki, zahaczyłem jej rękawem o pudełko z popcornem, przez co 1/4 mojej przekąski poszła się kochać. Przeszedł mnie dreszcz. To zły omen. Jeżeli takie rzeczy się zaczęły jeszcze przed rozpoczęciem projekcji... Jakieś 5 minut później na salę zaczęły się schodzić grubasy. Serio, poza młodą parą z tyłu, na sali nie było ani jednej szczupłej osoby. "Ależ Giku, co z tego, że ci ludzie mieli nadwagę, wszak to nie jest zbrodnia przecież nie jest" zapewne powiecie. Cóż, mylicie się. Jestem zdania, że wygląd człowieka mówi absolutnie wszystko o jego osobowości. I tak osoby spasione w moim egoistycznym mniemaniu są potwornie leniwe, a co gorsza mając w świadomości swój odpychający wygląd, nie próbują nic z tym zrobić. Jak można powierzyć im jakiekolwiek zadanie, skoro nawet nie potrafią zadbać o samych siebie?
Enyłej, odchodzę od tematu. A więc sala zapełnia się grubasami: grubasami w wieku średnim, grubasami w wieku młodzieńczym, grubasami płci męskiej oraz żeńskiej, które następnie łączą się w... grubasowe związki. A więc film się zaczyna: zwiastun nowego "Zmierzchu", parę reklam telewizyjnych. W międzyczasie słyszę szelest. Grubasy po mojej prawej wyjęły czipsy. Grubasy po mojej lewej wyjęły orzechy (!). Grubasy za mną z kolei uraczyły się paczką czipsów ORAZ paroma butelkami piwa. Szmer w rzędach znajdujących się przede mną wskazywał na to, że odbywał się tam istny Holokaust na popcornie. Reszta seansu składała się głównie z chichotu spaślaków podczas scen seksu (zastanawiałem się, czy facet siedzący za mną był w stanie kiedykolwiek zobaczyć swojego fiuta bez konieczności wciągania brzucha) oraz ostentacyjnego ziewania podczas scen ukazujących pustkę wewnętrzną głównego bohatera, składających się z długich ujęć przedstawiających milczenie oraz bezcelowe szlajanie się po mieście w takt muzyki przygrywającej w tle.
Mógłbym tak opowiedzieć jeszcze parę historii, ale na razie mi się nie chce. A jakie przygody w kinie mieliście Wy?