Dzięki ci lolu92222 za przypomnienie mi o tym temacie. Generalnie im częściej myślę o "REC", tym mocniej ten film mnie śmieszy.


Serio? Przestraszyłeś się tego? Nie, może wytłumaczę to inaczej. Oczywiście, że człowiek się tego przestraszy. To odruch. Najpierw cisza trwająca kilkanaście sekund, potem nagle słychać głośny wrzask. Człowiek podskoczy, nie ma rady. Problem polega tylko na tym, że jump scare to chyba najtańszy i wymagajacy niewielkiego wysiłku sposób straszenia. A "REC" w 90% składa się właśnie tylko z takich tanich chwytów. Dla mnie ten film w zasadzie niczym nie różni się od amerykańskich horrorków - slasherków, z których dzisiaj wszyscy sobie żartują. Te same tanie chwyty, równie głupi scenariusz, jeszcze bardziej irytująca praca kamery.

Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego "REC" był swego czasu uważany za objawienie horroru? Ze względu na ostatnią scenę? Owszem, podobała mi się, ale głównie dlatego, że jest to chyba jedyna scena w filmie, w której naprawdę starano się przestraszyć widza. Zbudowano w tym celu odpowiedni klimat i atmosferę - najpierw widz ma bardzo ograniczone pole widzenia, potem widać cień istoty, która swoim wyglądem bardzo odbiega od spotykanych wcześniej zombiaków, słychać sapanie, a po jakiejś minucie oczekiwania w końcu można zobaczyć samego potwora. Napiszę to jeszcze raz - genialny make - up. TO było cholernie straszne. Reszta filmu była po prostu komedią.