Hm. Widocznie to przeoczyłem. W którym to było momencie? Byłem zmęczony, spałem 3 tylko godziny tamtego dnia, a do tego jedyny seans był grany o 21, czyli jak była ta scena, to już było ok. 23, czyli naprawdę nieźle już ziewałem. A poza tym, wkurzyła mnie scena z siekierą.

Ok, możemy tak pisać o tym filmie w nieskończoność. Proponuję, aby na zakończenie każdy z nas wymienił to, co mu się podobało w prequelu "Czegoś" Carpentera, a co nie. Brak s

Minusy:
- Obcy w tej wersji zachowuje się kompletnie inaczej, jak w wersji Carpentera, a jego działania są nielogiczne. Jako imitacja pewnej osoby rzuca fałszywe oskarżenia, które sugerują, że "cosiem" jest zarażony ktoś inny, natomiast dosłownie minutę później się ujawnia, podczas gdy mógł on bez problemu ciągnąć swoją rozgrywkę dalej.
- Scena w helikopterze (tak, spaghetti).
- Efekty komputerowe stały na niskim poziomie
- pieprzony statek kosmiczny DZIAŁA
- W ogóle nie czułem, że akcja dzieje się w 1982 roku. Nic na to nie wskazywało, ani fryzury aktorów (jeden koleś nawet paraduje z bardzo modnym dzisiaj kilkudniowym zarostem), ani ubiór, ani sprzęt (w jednej scenie używają chyba płaskich monitorów LCD).
- Siekiera
- Dostałem przez te wrzaski obcego migreny.
- Kompletny brak poczucia narastającej paranoi oraz strachu.
- Muzyka nie zapada w pamięć.
- Kiedy facet ni stąd, ni zowąd wyskoczył z miotaczem ognia cała sala kinowa zaczęła rechotać
- Nijaka protagonistka. A co tam, wszystkie postaci w tym filmie są nijakie.
- Przesadzona scena otwierająca
- Napisy końcowe (nawet operator projektora dał się nabrać).
- Rozbij helikopter, spędź cały dzień na mrozie i przeżyj.

Plusy:
+ Bo ja wiem... film nie nudził?
+ Przynajmniej nie jest to kolejny remake, chociaż parę scen było wręcz identycznych jak w wersji Carpentera. No, tyle, że były gorzej zrobione.
+ Patent z plombami. Naciągane, bo naciągane, ale przynajmniej nie zerżnęli sceny z badaniem krwi.