RE: Klub Kolekcjonerów Filmów... czy cuś w ten deseń
W ostatnim czasie też powiększyłem swój "zbiór" i zakupiłem (głównie w Media Markcie") kilka filmów.
Na początek promocyjny Six Box filmów z jakiejś serii zwykle dołączanej do gazet. Wykonane z twardego papieru zawierają także krótkie historie tworzenia każdego z filmów. Kupiłem głównie ze względu na cenę - wszystko za 20 zł.
W Boxie znajdowały się:
"Miasto Ślepców" - film na podstawie książki pod tym samym tytułem. Nie czytałem jej, więc nie będę porównywał. Generalnie chodzi o to, że wybucha epidemia ślepoty, roznoszona dotykiem. Chorych izoluje się, tworzą w zamkniętym zakładzie społeczność, podzieloną na rywalizujące grupy. Film nie ogląda się źle, szczególnie wrażenie robi wygląd miasta opanowanego epidemią ślepoty - pozostawione samochody, walające się śmieci, wałęsające się bezpańskie zwierzęta i grupki kurczowo się trzymających niewidomych, szukających jedzenia i przyborów potrzebnych do przeżycia. Fabuła, gra aktorska szału nie robi, dosyć stereotypowo ale jak ktoś lubi filmy o takim klimacie i scenerii, to polecam obejrzeć jako ciekawostkę.
"Obywatel Milk" - historia Harveya Milka, pierwszego, radnego San Francisco będącego otwartym homoseksualistą, walczącym o prawa podobnych sobie. Reżyser zadał sobie sporo trudu, by oddać klimat miasta lat 70-tych, tworząc ciekawe estetycznie odwzorowanie epoki. Sama fabuła - oparta na faktach, dobre pokazanie swoistej "grupy interesu" walczącej o choćby odrobinę władzy i wpływu dla siebie. I przy tym "próba" lekcji tolerancji. Dlatego "próba", gdyż homoseksualiści w tym filmie zostali pokazani tak, jak nierzadko to robi "prawicowa" propaganda. Czy sednem miało być, że geje to nie ludzie tacy jak my, ale tacy, których po prostu należy tolerować? Sean Penn w roli stereotypowego geja, w dodatku ambitnego polityka wypada świetnie, acz to filmowe ukazanie środowiska homoseksualistów raczej budzi zastrzeżenia, jaki naprawdę miał cel reżyser kręcąc ten film i co tym chciał osiągnąć. Mimo już wyrobionych od dawna poglądów na to środowisko mam wątpliwości, bo trudno uwierzyć, by to wyglądało tak stereotypowo (homoseksualiści lubią okazywać swoją inność, jako wyróżniającą ich, partnerów znajdują łatwo i równie łatwo ich zmieniają, są wręcz antypatycznie nastawieni do kobiet). Mimo tej sporej wady film mogę ostrożnie polecić, chyba że czyjeś poglądy odpychają od tego typu tematyki.
"Krwawe Walentynki" - typowy, wręcz sztampowy horror z serii "mamy charakterystyczny dzień, dodajmy do tego grupę nastolatków, których inteligencja zatrzymała się na przedszkolu, na koniec psychopatę zabijającego je krwawo aż do przesady". Inne stereotypy na temat tego typu filmów są wam pewnie dobrze znane. Film dobrze się ogląda, jak nie ma nic innego, czy też potrzeba odmóżdżenia.
"Tajne przez poufne" - gwiazdorska obsada (Clooney, Pitt, Malkovich i ktoś tam jeszcze) w komedii braci Cohen. Główni bohaterowie filmu tworzą zbieraninę karykaturalnych postaci (mających uosabiać stereotypy Amerykanów), których losy się krzyżują, z czego wynika komedia pomyłek - pijący na umór agent CIA zostaje zwolniony za alkoholizm, więc w zemście chce wydać swoje wspomnienia, które rzekomo ujawniają działania amerykańskiego wywiadu. Żona myśli, by od niego odejść odnajdując się w ramionach kochanka, gamoniowatego urzędnika. Znalezienie przez pracowników klubu fitness (dobiegająca 50-tki kobieta poszukująca funduszy na operację plastyczną i jej kolega, zakochany w swojej pracy) płyty nagranymi wspomnieniami wywołuje ciąg absurdalnych, zagmatwanych zdarzeń, które dobrze podsumowuje w kilku zdaniach na koniec rozmowa dwóch agentów CIA. Film nie dla każdego, więc jak ktoś lubi nietypowe, cohenowe, czy allenowe filmy, to mogę polecić, inni labo nie zrozumieją, albo się znudzą w trakcie oglądania.
Kolejnych trzech filmów ("Księżna", "Co jest grane", "Z miłości do gwiazd") jeszcze nie oglądałem, więc potem uzupełnię.
Osobno już kupiłem inne filmy:
"Zanim odejdą wody" - film twórców "Kac Vegas", więc można mieć obiekcje co do rodzaju poczucia humoru. Główny bohater (Robert Downey Jr) mający za kilka dni zostać ojcem, ma udać się w kilkugodzinną podróż samolotem do domu, lecz na drodze staje mu osobnik marzący o roli aktora (Zach Galifianakis), przez którego traci cały swój bagaż, dokumenty, pieniądze i zmuszony jest wyruszyć z nim w kilkudniową podróż przez kraj. Po drodze główny bohater ma dylemat, co gorsze - kolejne katastrofy, wypadki, czy szalenie irytujący współtowarzysz. W tym przypadku reżyser nie powala humorem jak w swoim najbardziej znanym filmie, serwując coś w tonacji nierzadko wręcz pseudo-komediodramatycznej. Do obejrzenia, acz ja co jakiś czas musiałem przerywać oglądanie, by przetrawić głupoty w tym filmie. Lepiej już za niemal taką samą cenę kupić "Kac 2" (polski, dłuższy tytuł to rekord rodzimej myśli tłumaczej).
"Wewnętrzny Wróg" - francuski film wojenny poruszający tematykę dla Francuzów równie bolesną, co Wietnam dla Amerykanów, a Afganistan dla Rosjan - wojna w Algierii w latach 50-tych i 60-tych. Jednocześnie to temat rzadziej poruszany, widać Francuzi do teraz mają z tego powodu traumę i film (rzekomo) miał wreszcie obiektywnie spojrzeć na ten konflikt. Film zaczyna scena tragicznej w skutkach strzelaniny, gdzie ginie oficer, na którego miejsce przybywa idealista z kraju, nie znający tutejszych realiów (acz szybko się uczy). Reżyser starał się pokazać racje obu stron, wraz z ich okrucieństwem, przez co cierpieli cywile. W ładnych naturalnie sceneriach toczone są krwawe pokazane walki, trup ściele się po obu stronach. Nie ma tu czarno-białych postaci - wymowne jest, że żołnierze po walce oddają się pijaństwu, czasem nawet masochistycznym skłonnościom. Film może zainteresuje tamtymi realiami, acz ktoś, kto obeznany jest z filmami Stone'a, Kubricka, czy też Bondarczuka, nie wyniesie z tego filmu nic po za typową krytykę wojny, okrucieństwa, czy działalności mocarstw i przywódców obu stron, szachujących życiem podwładnych. Polecam głównie miłośnikom militariów.
|