Ostatnim razem bałem się na "Znakach" z Melem Gibsonem - kosmici przybywają na ziemię, wszyscy się boją. Dopiero na sam koniec pojawia się kosmita w pełnej krasie, a tak mamy tylko atmosferę przerażania faktem, że jest, choć go nie widać.
Nie wiem, czy film teraz by mnie przestraszył. Oglądałem go dwukrotnie. Pierwszy raz, jak miałem z 10 lat.



Po tej scenie bałem się wychodzić z domu, a że mieszkałem w podobnej okolicy (blisko do łanów zbóż), to nie było mowy, bym wyszedł po ciemku na dwór.
Ps. Dziś się dowiedziałem, że był na fejsbuku jakiś czas temu konkurs - napisz, jak bardzo chcesz iść na maraton horrorów, to dostaniesz wejściówkę na dwóch osób za darmo. Koleżanka wygrała, ale idzie z inną koleżanką. Świat jest pełen bólu. A grali między innymi najnowszego REC-a, a zapowiada się zabawnie.