"Przeto Gimper, oburzywszy się na słowa Gika, nie kryjąc swej irytacji, odpowiedział mu tymi słowy:
- Bo gdy płacisz twórca otrzymuje wynagrodzenie za swoją pracę?
Po czym wyszczerzył zęby, zaśmiał się obleśnie, poprawił grzywkę, a następnie wrócił do zabawy z przyjaciółmi w swe ukochane Pay2Win. I w takiż oto zaiste przedziwny sposób, w głowie Gika zrodził się pomysł na nowy temat do dyskusji."
~Aldona Jaworowicz, "Dzieje zagrajmyw.pl, czyli jak się kłucić o byle pierdołę..."
Tja. Zaiste, ciekawa autorka, ta pani Aldona. No dobra, a więc wszyscy słyszeliśmy już bajki o tym, że "kupując grę wynagradzamy autorów gry za ich trud, znój, pot, krew" oraz inne ekskrementy. Najczęściej chyba tego typu hasła usłyszeć można od szanownej redakcji CD-Action.
No właśnie. Wynagrodzenie. I tu mam maciupeńki problemik. Czy ci twórcy faktycznie zasługują na moje pieniądze? Hmh, niech pomyślę, jakie gry to ja kupiłem ostatnimi czasy... hm, ostatnio nic nie kupowałem... ale dobra, weźmy takiego Dead Space'a:
Swego czasy wszystkie redaktory z branżowych "czasopism" się spuszczały nad "strasznością" tej gry. No to postanowiłem kupić se tego oryginała. I Ej Klasiks. Wściekle żółte pudełko. Cholernie brzydkie. 5 dych. Co w środku? Cóż, gra, która jest kiepskim horrorem, przeciętnym szuterem, ze spieprzoną optymalizacją myszki, z niewymagającymi bossami, liniową rozgrywką oraz jednym zakończeniem. Jakby tego było mało, wszystko to dobija jeszcze dodatkowo kretyński pomysł z małym sklepikiem sprzedającym karabiny pulsacyjne oraz miotacze ognia. Nie ma w tej grze nic oryginalnego - ot, połącznie "Coś" Carpentera z "Obcym" Scotta). Gierka pęka w 6 godzin. 50 zł.
Ale zapewne znajdzie się ktoś zaraz, kto napisze, że "No weeeeeź, 50 złoty to małe piniondze, czego się spodziewasz, takie gry dzisiaj robio, trza żreć to, co dajo, nostalgia cie dopadła, stary spaślaku, tylko ci sie wydaje, że gry były kiedyś lepsze".
Zgodzę się po części. Nie można grać całe życie w Jedi Outcast, fakt. Ale też nie można łykać ten stopniowo coraz gorszy crap od wydawców. I szczerze - nie wydaje mi się, żeby dopadała mnie nostalgia. Lepiej już po prostu było. Teraz nastała era Call of Duty. Wszystko musi być uproszczone, muszą być wybuchy, misje w kosmosie i nie wiadomo jakie "epickie" historie, ma być holiłód, bo inaczej dzieciarnia tego nie kupi. Do tego wyda się 1000 DLC. A na domiar złego ze świecą szukać dem większych produkcji - hype sprawi, że ludzie sami zeżrą nasz gówniany, powstały na spotkaniach analityków produkt. O tak - gaming w dzisiejszych czasach ssie niemiłosiernie, a ssać będzie jeszcze bardziej - już planują blokowanie używanych kopii na konsolach następnej generacji. Weszliśmy w erę gier, których wyprodukowanie pochłania setki milionów dolarów, które siłą rzeczy muszą być opchnięte jak największej ilości Miszorów.
Znowu mi się odechciało pisać w połowie posta. Enyłej, na razie kończę, temat jest o grach, których kupna żałujecie oraz o tym, że gaming w dzisiejszych czasach ssie. Have fun.
Aha, jeszcze to:
http://www.ppe.pl/news-15334-Max_Payne_3...tkow!.html