Jakich gier brakuje w polskim Zagrajmy: "Heart of Darkness"
Każdy gracz ma swój tytuł, do którego lubi powracać co pewien czas. Dla mnie taką grą jest „Heart of Darkness”. Wydany w 1998 roku produkt Amazing Studios wszedł do historii gier video jako pierwszy tytuł, na którego potrzeby została specjalnie skomponowana muzyka symfoniczna. Fabuła traktuje o chłopcu imieniem Andy, któremu złe i przebrzydłe Siły Ciemności porywają psa – najwyraźniej jego jedynego przyjaciela. Chłopak postanawia go odbić, na zbudowanej przez siebie latającej maszynie wyrusza do odległej krainy zamieszkałej przez istoty przypominające cienie.
To pobieżne wprowadzenie do fabuły, które napisałem powyżej, należy traktować z dystansem. W grę nie grałem już parę ładnych lat, próbowałem sobie ją ostatnio odświeżyć, niestety nie chce ona działać pod Windowsem 7. Jest to jeden z tych tytułów, w które grałem w okresie mojego dzieciństwa, i które wywarły na mnie spore wrażenie. Do dzisiaj nie jestem w stanie pojąć, jak ta perełka mogła zostać zapomniana przez graczy. Pomimo oznakowania „E”, czyli „everyone” oraz kreskówkowej grafiki, autentycznie bałem się grać w tę grę jako dziecko. Tak, bałem się gry, która wyglądała, jak jedna z ówczesnych animacji Disney’a. Grałem w nią tylko z kumplem. Tym lepiej, ponieważ emocje, które przeżywaliśmy razem grając w tą grę pamiętam do dzisiaj. Sam gameplay przypomina takie tytuły jak „Another World”, „Blackthorne”, czy „Flashback”. Początkowo gierka przypomina niezwykle intensywny shoot’em up, bohater jest wyposażony w karabin strzelający wyładowaniami elektrycznymi, który jednak bardzo szybko traci i jest zmuszony uciekać przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Wtedy sama rozgrywka skupia się na przetrwaniu, coś a’ la „Another World”. Z karabinem, czy bez, gra potrafiła przerazić. Wyobraźcie sobie sześcioletniego bachora sterującego postacią oraz siedzącego na pufie obok kolegi w tym samym wieku. A teraz takiemu bachorowi na monitorze ukazuje się taka scena:
Warto w tym momencie wspomnieć, że mamy cały czas kontrolę nad bohaterem. Tak, wtedy, gdy wisi na lianie też. Poza tym, ta gra – pomimo swojego przyjaznemu stosunkom rodzinnym oznakowania – ma całkiem mocne sceny śmierci. Niektóre do dzisiaj wywołują u mnie dreszcze. Pierwsze miejsce u mnie zdecydowanie zajmuje ten gigantyczny robal ryjący w ścianach.
Ale możecie powiedzieć – no dobra, fajnie, ale już jeden z polskich zagrajmerów już przeszedł tą grę. Tym zagrajmerem jest MrSetoKami.
Zamieszczam ten artykuł jednak z kilku powodów:
1) Filmików w gruncie rzeczy nikt nie widział
2) Pan SetoKami nie jest najlepszym komentatorem
3) Umiejętności SetoKami w tej grze są… niedoskonałe
4) Ponadto, często wogóle nie wyjaśnia co robi. Jest to błąd – w grze jest ukrytych wiele pułapek.
Tak więc, drogi zagrajmerze – może by tak zamiast spamować YouTube’a koleją serią z Minecrafta czy Terrarii, dałbyś szansę takiemu Heart of Darkness, hm?
(This post was last modified: 28-05-2011 11:41 by Gik.)