Często człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego na świecie jest tyle zła i cierpienia. Jakby Bóg istniał, to przecież tego wszystkiego by nie było. W końcu ponoć kocha człowieka, a pozwala na tyle okrucieństwa.

Mac postanawia wraz ze swoimi dziećmi postanawia wyjechać na wycieczkę, na wakacje, nad jezioro.
Jego najmłodsza córeczka, zostaje porwana, zgwałcona i brutalnie zamordowana. Największa tragedia, jaka może dosięgnąć ojca. Pojawia się gniew i nienawiść, do Boga, siebie.
Przyznam bez bicia, że przy tym fragmencie po raz praktycznie pierwszy w życiu zdarzyło mi się wzruszyć. Co ja gadam. Ryczałem jak bóbr.

Cztery lata po tym przykrym wydarzeniu, Mac otrzymuje dziwny list, w którym ktoś go zaprasza na weekend do chaty, gdzie jego córka została zabita. List jest podpisany - Tata*.

Byłem niezwykle zakończony dalszymi wydarzeniami. Całkowicie zmieniłem swoje podejście do Boga. To jak przedstawiono Trójcę Świętą - coś niezwykłego.
Książka Younga niezupełnie zgadza się z naukami Kościoła Katolickiemu, wręcz często mu zaprzecza. Zostaje wyjaśnionych wiele dogmatów, tajemnic. Ta powieść jakoby na faktach autentycznych utwierdziła mnie w teizmie.


W sumie najlepsza książka jaką w życiu przeczytałem.

Ogromnie zachęcam do przeczytania. Mojego znajomego, który jako ateista się deklarował, przekonała do wiary w Boga.