(01-11-2011 11:32 )LavosCore Wrote: Nie. Film jest dosyć nudny, drastyczne sceny były, bo ja wiem, po to by wzmocnić jakiś smrodek dydaktyczny, którego nie wyczułem? Morał, nie ćpać, nie przedawkowywać leków - losy, nie oszukujmy się, tych głupich ludzi mało mnie interesował. W dodatku wciskano niemal w każdą scenę filmu ten motyw muzyczny, co szybko mi zaczęło się kojarzyć z jakąś reklamą antyćpunowską - widzimy ćpunka, leci muzyczka i na koniec hasełko 'nie ćpaj, nie niszcz życia'.
Film przeznaczony dla dzieciarni jarającej się wybitnymi dziełami literatury tj. Pamiętnik Narkomanka, Hera, moja miłość etc. Reszta straci po prostu czas.
Aha, i pisz bardziej poprawnie z łaski swojej. Oczy bolą.
Nie, żebym się czepiał, ale nie zrozumiałeś połowy filmu. Dam dwie podpowiedzi:
- Film nie jest o narkotykach (przynajmniej nie głównie o nich)
- Nie bez powodu nazywa się Requiem dla snu, a nie "Drugs are bad... mmkay?"
Odczekałeś trochę?
Ok film jest o Amerykańskim Śnie. Sam Aronofsky mówił, że żadne narkotyki tak nie działają jak w filmie i on nawet nie chciał tego przekazać. To miała być przenośnia. Każdy z bohaterów ma jakieś marzenie i ślepo do końca wierzy, że je osiągnie. Ten film jest także o uzależnieniu, ale nie jak mogłoby się wydawać od tego tajemniczego narkotyku, tylko od marzeń/nadziei właśnie. Taki jest sens tego filmu, jako film antynarkotykowy jest taki sobie.
Co do samego motywu przewodniego... Nie wciskano go w każdą scenę tylko specjalnie wybrane sceny. I specjalnie miał być taki sam. To jest jeden z zabiegów w filmach i sztuce ogółem rzecz biorąc.
Odnośnie samego filmu. Gdy pierwszy raz go obejrzałem, byłem oczarowany. Za drugim razem było trochę gorzej, teraz z perspektywy lat uważam, że film jest ciekawy, ale nie ustawiłbym go w jakiś wielkich klasykach. The Fouintain Aronofsky'iego, mimo że dużo banalniejszy w temacie, bardziej mi się podobał. Nie wiem może wizualnie lepszy?
Film jest tak ciężki, że momentami męczący. Nie wkracza jeszcze na śmieszność (to nie Antychryst w którym, z koleżanką mą w kinie wycieraliśmy łzy ze śmiechu podczas najbardziej "dramatycznej" sceny), ale nadal jest dosyć monotematycznie. Przez co trochę cały obraz jest zamazany.
Raczej polecam, ale nie nastawiałbym się na jakieś OGROMNE uniesienia. Ot film do obejrzenia.
PS. Ważne żeby oglądać go samemu.